Rozpo­czę­cie impre­zy Typo Berlin Anno Domini 2017 zbie­gło się w cza­sie z wizy­tą w tym mie­ście Baracka Obamy, a tak­że zjaz­dem kościo­ła naro­do­we­go, co poskut­ko­wa­ło zauwa­żal­nym para­li­żem komu­ni­ka­cyj­nym. Przez poza­my­ka­ne dro­gi cięż­ko było się prze­bić do Haus der Kulturen der Welt, na szczę­ście uzbro­je­ni poli­cjan­ci w samą porę otrzy­ma­li sygnał, że mogą już zacząć prze­pusz­czać pieszych.

 

Kaligrafia po niemiecku i japońsku

Kapitalną spra­wą oka­za­ły się czwart­ko­we warsz­ta­ty przy­go­to­wa­ne przez Chris Campe, obej­mu­ją­ce brush pen let­te­ring. Prowadząca mak­sy­mal­nie wyko­rzy­sta­ła dane jej dwie godzi­ny, by roz­wi­nąć i zain­spi­ro­wać uczest­ni­ków. Jasno i pre­cy­zyj­nie wpro­wa­dza­ła w taj­ni­ki kali­gra­fii, udzie­la­ła cen­nych indy­wi­du­al­nych wska­zó­wek, zaopa­trzy­ła wszyst­kich tak­że w dosko­na­łe mate­ria­ły, któ­re pozo­sta­ją przy­dat­ne rów­nież po zakoń­cze­niu warsztatów.

Chris Campe

Pisaki dostar­czo­ne przez spon­so­ra oka­za­ły się śred­niej jako­ści. Na dwie godzi­ny pra­cy wystar­czy­ły, nie­mniej już pod koniec oka­zy­wa­ły ozna­ki dość sil­ne­go zmę­cze­nia mate­ria­łu. Pomogło to nie­wąt­pli­wie unik­nąć poku­sy zaku­pu na zachę­ca­ją­co wyglą­da­ją­cym sto­isku firmy.

 

Szeroką widow­nię przy­cią­gnął wykład Aoi Yamaguchi, nie­co­dzien­nej Japonki, zaj­mu­ją­cej się kali­gra­fią języ­ków dale­kie­go wscho­du. Opisała ona swo­ją dro­gę arty­stycz­ną od pil­nej nauki i dosko­na­le­nia zasad, przez przej­ście w stro­nę kali­gra­fii jako wyra­ża­nia sie­bie i dekon­struk­cji zna­ku dla eks­pre­sji poję­cia, do skie­ro­wa­nia się w stro­nę kali­gra­fii per­for­ma­tyw­nej, któ­rej towa­rzy­szą muzy­ka i świa­tła, któ­ra poka­zu­je wię­cej niż tyl­ko skoń­czo­ne dzie­ło i któ­ra ma wymiar przestrzenny.

Występ Aoi Yamaguchi z pędz­lem przy­po­mi­na­ją­cym mio­tłę cza­row­ni­cy pod­czas TEDxTokyo 2014

 

Polskie akcenty

Pozytywnie na tle innych wystą­pień wyróż­nił się wykład Zosi Oslislo. Stanowił on pod­su­mo­wa­nie The Insects Project – akcji two­rze­nia szcze­gó­ło­wej, facho­wej i ogól­no­do­stęp­nej publi­ka­cji na temat dia­kry­ty­ki wybra­nych języ­ków euro­pej­skich. Oprócz języ­ka pol­skie­go, w krę­gu zain­te­re­so­wa­nia auto­rów mono­gra­fii zna­la­zły się rów­nież cze­ski, sło­wac­ki i węgier­ski, opi­sa­ne przez wybit­nych pro­jek­tan­tów, dla któ­rych są to języ­ki natywne.

Wykład, podob­nie jak publi­ka­cja, mia­ły uwraż­li­wić mię­dzy­na­ro­do­we gro­no pro­jek­tan­tów na fakt, że dia­kry­ty­ka to nie zabaw­ne ozdob­ne „robacz­ki”, a istot­na część wie­lu sys­te­mów języ­ko­wych, któ­ra zmie­nia zna­cze­nie, wpły­wa na komu­ni­ka­cję i nie­wąt­pli­wie ma swo­ją tra­dy­cję w pro­jek­to­wa­niu. Wykład wywo­łał oży­wio­ną dys­ku­sję zagra­nicz­nych spe­cja­li­stów – zarów­no tych, któ­rzy nie zetknę­li się wcze­śniej z tym zagad­nie­niem, jak i tych pocho­dzą­cych z kra­jów, któ­re nie par­ty­cy­po­wa­ły w pro­jek­cie, a rów­nież mają swo­je wła­sne doświad­cze­nia doty­czą­ce dia­kry­ty­ki. Miejmy nadzie­ję, że pozwo­li to na roz­sze­rze­nie tego war­to­ścio­we­go opra­co­wa­nia o nowe języki.

W porów­na­niu do innych nacji, nie mamy znów tak naj­go­rzej z ilo­ścią diakrytyki

Z kolei Borys Kosmynka omó­wił dzia­łal­ność Muzeum Książki Artystycznej w Łodzi. Muzeum to dys­po­nu­je impo­nu­ją­cym zbio­rem maszyn dru­kar­skich, matryc i czcio­nek. To w jego zaso­bach odna­la­zła się, ucho­dzą­ca za swo­iste­go jed­no­roż­ca (ponoć ist­nie­je, ale nikt nie widział), odmia­na pro­sta kro­ju Cyklop – pra­wie kom­plet­ny zestaw zna­ków w for­mie odla­nych czcio­nek oraz matry­ce. Digitalizacji Cyklop Antykwy pod­ję­li się Asia i Marcin z Couple of Type.

Borys Kosmynka

 

Rękodzieło

Ishan Khosla pocho­dzą­cy z Indii opo­wie­dział o inte­re­su­ją­cym pro­jek­cie The Typecraft Initiative. W ramach tego pro­jek­tu powsta­ją fon­ty z liter two­rzo­nych głów­nie przez nie­pi­śmien­ne kobie­ty z róż­nych rejo­nów kra­ju. Litery – zarów­no łaciń­skie, jak i dewa­na­ga­ri – zdo­bio­ne są zgod­nie z miej­sco­wy­mi zwy­cza­ja­mi sztu­ki ludo­wej, róż­nią­cych się mię­dzy regio­na­mi. Inicjatywa ma na celu utrwa­lić i roz­pro­pa­go­wać lokal­ną tra­dy­cję rękodzielniczą.

Ishan Khosla

A jeśli już o ręko­dzie­le mowa, nie może zabrak­nąć obo­wiąz­ko­we­go dla nas, jak co roku, punk­tu pro­gra­mu – Typecookers cri­ti­que ses­sion. Zawsze co nie­co pod­glą­da się rysu­ją­cych z zapa­łem uczest­ni­ków, ale dopie­ro pra­ce oglą­da­ne na dużym ekra­nie z odpo­wied­nim komen­ta­rzem pozwa­la­ją wyostrzyć oko i, jak­by nie było, uczyć się na cudzych błędach.

W tym przy­pad­ku pro­wa­dzą­cy zdia­gno­zo­wa­li tooth­pa­ste contrast.

 

Rough Trade

Liv Siddall przed­sta­wi­ła wcią­ga­ją­ce case stu­dy maga­zy­nu „Rough Trade”, któ­ry wyda­je dla lon­dyń­skie­go skle­pu muzycz­ne­go o tej samej nazwie. Ze wzglę­du na ogra­ni­czo­ny budżet, ale też nie­co alter­na­tyw­ny cha­rak­ter tej insty­tu­cji, pismo to powsta­je wyłącz­nie siła­mi pra­cow­ni­ków skle­pu, muzy­ków i zespołów.

Liv Siddall

Początkowo dzien­ni­kar­ka musia­ła poko­nać opór pra­cow­ni­ków, a tak­że pora­dzić sobie z regu­lar­nym zdo­by­ciem zawar­to­ści, któ­ra zapeł­ni 64 stro­ny co mie­siąc. Dobry sku­tek przy­nio­sło posta­wie­nie na wszech­obec­ne poczu­cie humo­ru, któ­re­go bra­ku­je w innych pismach z bran­ży muzycz­nej, i bez­po­śred­niość oraz zosta­wie­nie swo­bo­dy arty­stom w twór­czym zapeł­nia­niu rubryk. Dobrze odda­je ten styl arty­kuł modo­wy w kli­ma­cie abne­ga­cji – na kolej­nych kil­ku stro­nach w róż­nym oto­cze­niu poja­wiał się ten sam muzyk w spra­nym t‑shircie i dżinsach.

Magazyn wyróż­nia też nie­co­dzien­na for­ma gra­ficz­na. Artystowska bun­tow­ni­czość mie­sza się ze sty­lem naiw­nym, któ­ry dobrze współ­gra ze świe­żo­ścią podej­ścia ama­to­rów. Na okład­ce pro­gra­mo­wo nie poja­wia­ją się gwiaz­dy (co naj­wy­żej ich zwie­rząt­ka domo­we), wewnątrz cięż­ko o zdję­cia pra­so­we. Pismo w takiej for­mie zdo­by­ło już sobie rze­sze wier­nych czytelników.

W tym roku orga­ni­za­to­rzy posta­wi­li na napraw­dę moc­ny akcent koń­co­wy. Michael Johnson w pasjo­nu­ją­cy spo­sób opo­wia­dał o pro­ce­sie two­rze­nia nowej iden­ty­fi­ka­cji wizu­al­nej fir­my Mozilla oraz kam­pa­nii wize­run­ko­wej dla Cambridge University.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *